
Nazywam się Vitaly i jestem bezdomny
W świecie, który celebruje stabilizację, posiadanie rzeczy i zapuszczanie korzeni, są ludzie, którzy wybierają inną drogę — opartą nie na trwałości, lecz na ruchu. To historia jednej z takich osób. Projektanta, pisarza, mówcy i twórcy, który postanowił zrezygnować z mieszkania, oddać większość swoich rzeczy i przyjąć życie bez stałego adresu. Nie z konieczności, lecz z wyboru. Z ciekawości. Z głębokiej potrzeby, by żyć bardziej świadomie.
Jego historia nie jest ucieczką. Nie chodzi w niej o tęsknotę za podróżami ani o odhaczanie krajów z listy. To opowieść o ponownym odkrywaniu — pracy, ludzi, pasji i samego siebie. O tym, co naprawdę ma znaczenie, gdy wszystko inne zostaje odjęte.
Człowiek, który zdecydował się żyć bez domu
Jest coś głęboko wyzwalającego i cicho emocjonalnego w dźwięku zamykających się drzwi — tych, których już nigdy nie otworzysz. Dla niego nie chodziło tylko o opuszczenie fizycznej przestrzeni. To było symboliczne zakończenie pewnego rozdziału życia, odwrócenie się od znanego, wstrzymanie oddechu na ułamek sekundy i krok w nieznane. W tamtej chwili niemal czuł zmianę kierunku wiatru. Cichy, lecz potężny zwrot właśnie się rozpoczął.
Nie wyjechał pod wpływem impulsu. Już miesiące wcześniej większość czasu spędzał w podróży — przemierzając Europę, prowadząc warsztaty, doradzając, pisząc, redagując i organizując konferencje. Jego mieszkanie we Fryburgu, urokliwym mieście u podnóża Schwarzwaldu, było już tylko przystankiem. Stało tam biurko, pustka w lodówce, kilka ubrań i półka z książkami. To nie był dom. To nie było szczęście.
Choć miasto było piękne, czuł się z nim oderwany. Dawało mu spokój i skupienie, ale nie oferowało emocjonalnej przystani, której podświadomie szukał. Pracował od rana do późnej nocy, napędzany twórczą energią, lecz cisza i bezruch wokół niego były przytłaczające. Dlatego w październiku zamknął za sobą drzwi po raz ostatni. Bez nowego mieszkania, bez ustalonego celu — tylko z pełnym kalendarzem warsztatów, laptopem, kilkoma ładowarkami i idealnie dopasowaną walizką ważącą 24,5 kg.
Większość swoich rzeczy oddał — schroniskom, znajomym, rodzinie. To, co zostało, zmieściło się w kilku pudełkach: stare zeszyty, dokumenty, identyfikatory, zdjęcia i dyski. Fizyczne ślady jego dotychczasowej drogi — dowody tego, kim był i co cenił. A jednak, patrząc wstecz, nie brakowało mu ani jednej rzeczy. Jego tożsamość nie tkwiła w przedmiotach. Była w jego myślach, wspomnieniach, relacjach i ciekawości tego, co przed nim.
Od tej pory rozpoczął twórczy eksperyment: brak stałego domu, jedna walizka i wolność przemieszczania się z miejsca na miejsce. Szukał wartościowych rozmów, otaczał się inspirującymi ludźmi i pracował w kawiarniach, Airbnb i odległych lokalizacjach — często offline, ale w pełnym skupieniu. Brak rutyny wyostrzył jego dyscyplinę. Podróż stała się nie tylko stylem życia, ale ramą dla produktywności i rozwoju osobistego.
Nie był sam — i to zmieniło wszystko. Bliskość drugiej osoby, na której mu zależało, dawała mu emocjonalne zakorzenienie. Nadawała jego podróży sens. Często wystarczała, by usiąść, zamówić cappuccino i wykonać świetną pracę — czy to w zaśnieżonej szwedzkiej wiosce, przy fajerwerkach nad Jeziorem Genewskim, czy w małej kawiarni ukrytej za Montmartre.
Te miesiące okazały się najbardziej produktywne i satysfakcjonujące w jego ostatnim czasie. Czytał więcej. Pisał więcej. Odkrywał na nowo dawne pasje — zbieranie znaczków, kaligrafię, kreskówki, historię sztuki. Ku własnemu zaskoczeniu, lotniska, pociągi i przesiadki stały się jego strefami największej kreatywności. A gdziekolwiek się pojawiał, prowadził bogate, spontaniczne rozmowy z mieszkańcami i nieznajomymi — rozmowy, które zostawiały trwały ślad i pomagały zrozumieć prawdziwe oblicze każdego miasta.
Przemierzając granice — Fryburg → Wilno → Bukareszt → Oslo → Ateny → Monachium → Amsterdam → Paryż → i dalej — wraz z towarzyszką szukał cicho miejsca, które może kiedyś nazwą „domem”. Nie tylko pięknej lokalizacji, ale takiej z duszą: dobrzy ludzie, dobra kawa, dobre Wi-Fi i dobra energia. Może takie miejsce istnieje. Może jest ich wiele. Ale sama droga stała się ścieżką do odkrywania siebie.
Lekcje z podróży
Nauczył się, popełniał błędy i odkrywał:
- Najważniejsza w podróży nie jest architektura czy widoki — to ludzie, których spotykasz, i rozmowy, które prowadzisz.
- „Bezdomność” z wyboru to świetny temat do rozmów — choć nie zawsze z kontrolą bezpieczeństwa na lotnisku.
- Umiejętność składania koszul, organizowania plecaka i unikania kiepskich żelazek hotelowych oszczędza godziny stresu.
- Rezerwowanie transportu i podstaw online z wyprzedzeniem oszczędza pieniądze i nerwy.
- Noś kilka kart bankowych. Przynajmniej jedna zostanie zablokowana w trakcie podróży.
- Unikaj zakupów w obcych walutach — opłaty międzynarodowe szybko się kumulują.
- Dobry europejski plan SIM ma ogromne znaczenie. Podobnie jak światowy adapter i zapasowe wtyczki.
- TripAdvisor i Foursquare nie dorównują lokalnym poleceniom.
- Produktywność w podróży wymaga struktury: niektóre dni na zwiedzanie, inne na skupioną pracę w kawiarni. Zawsze zapytaj, zanim rozłożysz laptopa — i zamów więcej niż jedną kawę.
- Poranny trening — nawet w hotelowej siłowni, w której nie śpisz — potrafi ustawić cały dzień.
- Skandynawia i kraje bałtyckie mają najlepsze Wi-Fi. Tam synchronizuj duże pliki.
- Airbnb, znajomości z Twittera i zniżki na długie pobyty czynią podróżowanie przystępnym cenowo.
- Stała rutyna pakowania i rozpakowywania pomaga. Zatrzymuj się co najmniej 5–6 dni w jednym miejscu, by uniknąć wypalenia.
- Linie lotnicze różnie traktują bagaż. Jeśli walizka jest za ciężka, przełóż buty do podręcznego.
- Transport publiczny jest prawie zawsze tańszy niż taksówki z lotniska. Zrób rozeznanie wcześniej.
- Wyłącz ciasteczka i wyczyść pamięć podręczną podczas zakupu biletów. Ceny rosną w zależności od lokalizacji i historii wyszukiwań.
- Przyjeżdżaj wcześniej na lotnisko. Czas przed wejściem na pokład można dobrze wykorzystać na pracę.
Na koniec
Nie każdy może pozwolić sobie na życie w drodze — ale niektórzy mogą. I dla tych, którzy mogą, nagrody wykraczają daleko poza zdjęcia i pieczątki w paszporcie. To głębsze zrozumienie siebie, swoich potrzeb, wartości i ludzi, którzy nadają sens naszemu życiu.
Czasami zamknięcie jednych drzwi to jedyny sposób, by otworzyć coś większego. A gdy w końcu znajdziesz miejsce, w którym poczujesz gotowość, by się zatrzymać, przybędziesz tam nie tylko z historiami i doświadczeniami — ale z klarownością, kierunkiem i przyjaźniami, które przetrwają próbę czasu.