Could harm children

Może szkodzić dzieciom

Pisząc kod, rozwiązujemy problemy, tworzymy produkty i popychamy świat do przodu. Ale gdzieś w tym pośpiechu, w pogoni za innowacją, zapominamy, kto cicho obserwuje, klika, przewija – chłonąc wszystko, co tworzymy. Dzieci. Nie zapisują się do naszych aplikacji, nie akceptują regulaminów, nie rozumieją systemów, które budujemy. A mimo to są tam – często jako najbardziej wrażliwi użytkownicy naszego cyfrowego świata.

Jako programiści mamy ogromną moc. Kilkoma liniami kodu możemy kształtować nawyki, wpływać na zachowania, a nawet zmieniać to, jak ktoś postrzega siebie. Ta moc niesie ze sobą ciężar – zwłaszcza gdy trafia w ręce dziecka. To nie tylko kwestia błędów czy funkcji. To pytanie o to, jaki świat budujemy – i kto może na tym ucierpieć.

Cyfrowy świat, który dziedziczą dzieci

Dzieci dorastają dziś w zupełnie innym środowisku niż to, które znaliśmy jeszcze dekadę temu. Ekrany nie są już tylko narzędziami – to towarzysze, źródła rozrywki, opiekunowie i nauczyciele. Aplikacje i platformy zaprojektowane z myślą o szybkości, zaangażowaniu i wzroście otaczają je od chwili, gdy potrafią trzymać telefon.

Ale prawda jest taka: większość z tych narzędzi nigdy nie była tworzona z myślą o dzieciach.

Poruszają się po interfejsach przeznaczonych dla dorosłych. Są wystawione na działanie algorytmów, których nie rozumieją. Ich uwaga jest ciągle przyciągana, szturchana, często wręcz przejmowana przez systemy zoptymalizowane pod kątem zatrzymania użytkownika – nie jego dobrostanu. Nawet jeśli platformy deklarują limity wiekowe, ich egzekwowanie jest słabe, a dostęp – banalny. W oczach kodu dziesięciolatek wygląda tak samo jak trzydziestolatek.

To, co dla nas jest wygodą – powiadomienie, przesunięcie palcem – dla rozwijającego się umysłu może mieć zupełnie inne konsekwencje. Wzorce, które projektujemy, by zatrzymać użytkownika, mogą łatwo przekształcić się w trudne do przerwania nawyki. A najgorsze? Dzieci nam ufają. Nie wiedzą, czym jest pętla dopaminowa czy ciemny wzorzec. Po prostu czują, że coś je stale przyciąga.

Zanim napiszemy kolejną funkcję, zanim wypuścimy nową wersję – zadajmy sobie pytanie: czy chciał(a)bym, żeby moje dziecko doświadczyło tego produktu? Czy czuł(a)bym się bezpiecznie, przekazując mu świat, który współtworzę?

Jak produkty cyfrowe mogą szkodzić dzieciom

Większość programistów nie zamierza tworzyć rzeczy szkodliwych. Ale szkoda nie zawsze wynika ze złej woli. Czasem z braku refleksji. Z pośpiechu. Z braku pytań.

Weźmy nieskończone przewijanie. Na pierwszy rzut oka – funkcjonalne, eleganckie. Ale dla dziecka to godziny utkwione w pętli treści, z której nie potrafi wyjść. Autoodtwarzanie? Wygodne – dopóki nie zagłuszy naturalnej potrzeby przerwy. Powiadomienia push? Ułatwienie dla nas – źródło napięcia i uzależnienia dla nich.

Nawet zwykły przycisk „lubię to” ma znaczenie. Uczy dzieci, że wartość mierzy się kliknięciami i serduszkami. Wpływa na to, jak postrzegają siebie i innych. Tworzymy systemy, które uczą je łaknienia uwagi – nieświadomie, ale skutecznie.

A potem jest kwestia danych.

Ogromne ilości danych.

Wiele platform zbiera je domyślnie, śledzi każdy ruch, profiluje każdego użytkownika – nawet nieletnich, którzy wpisali fałszywy wiek albo skorzystali z telefonu rodzica. Stworzyliśmy świat cyfrowej inwigilacji, który działa po cichu i zbyt łatwo daje się usprawiedliwić.

Szkoda nie zawsze jest głośna. Nie krzyczy. Nie łamie się od razu. Powoli podkopuje pewność siebie, skraca uwagę, zniekształca obraz rzeczywistości. A gdy skutki pojawiają się po latach – mówimy, że to efekt uboczny. Ale to nieprawda. To wynik naszych wyborów.

Tworzone przez nas produkty kształtują ludzkie życie. A dzieci – bardziej niż ktokolwiek – zasługują na naszą uwagę i ostrożność. Musimy pytać: czy to, co robimy, naprawdę im służy?

Rola programisty – i co możemy zmienić

Łatwo myśleć, że odpowiedzialność leży gdzie indziej. W firmie. W dziale produktu. W dziale prawnym. Mówimy sobie: „ja tylko piszę kod”. Ale takie podejście – choć powszechne – jest niebezpieczne. Bo każda decyzja, każde zaakceptowane zadanie, każde przemilczenie ma znaczenie. A dzieci zbyt często ponoszą za to cichą cenę.

Nie jesteśmy bezsilni.

Nie jesteśmy niewidoczni.

Gdy wdrażamy ciemny wzorzec – wiemy o tym. Gdy tworzymy funkcję, która zatrzymuje zamiast szanować – czujemy to. Jest taki moment – choćby krótki – w którym wiemy, że coś jest nie tak. I to właśnie ten moment jest naszą szansą. By się odezwać. By zaproponować coś lepszego.

Etyczne programowanie to nie perfekcja. To obecność.

Możemy zacząć od rzeczy prostych. Projektować z intencją. Dokonywać wyborów, które szanują uwagę użytkownika, zamiast ją przejmować. Zastanawiać się, czemu autoodtwarzanie jest domyślne. Promować rozwiązania, w których tarcie chroni. Stawiać prywatność jako standard, nie wyjątek. Współpracować z UX, by myśleć o tym, jak dziecko odbierze ekran – nie tylko dorosły.

Mówmy głośno na spotkaniach. To bywa niewygodne – ale właśnie tam zaczynają się zmiany. Proponujmy jaśniejszy język. Odmawiajmy wdrażania mechanizmów manipulacyjnych. Kwestionujmy KPI, które nagradzają zaangażowanie za wszelką cenę.

I uczmy młodszych. Pokazujmy, że kod nigdy nie jest neutralny. Że dlaczego funkcja powstaje, jest równie ważne jak jak. Że doskonałość techniczna zawiera w sobie świadomość etyczną.

Bo to, co tworzymy, odzwierciedla to, kim jesteśmy. A skoro mamy wpływ na ludzkie zachowanie – mamy też odpowiedzialność, by prowadzić z troską, sumieniem i odwagą, by powiedzieć: „to nie jest w porządku.”

Zakończenie: Jaki świat budujemy?

Często mówimy, że technologia jest neutralna – że to tylko narzędzie. Ale narzędzia niosą intencje tych, którzy je tworzą. A kiedy trafiają w ręce dzieci, stawka przestaje być abstrakcyjna. Staje się osobista.

Każda funkcja, którą wdrażamy. Każdy produkt, który pomagamy stworzyć – zostawia ślad. Może nie dziś. Może nie jutro. Ale z czasem – ktoś go poczuje. I zbyt często będzie to dziecko, które próbuje zrozumieć świat, który nigdy nie był tworzony z myślą o nim.

Jako programiści mamy wybór. Możemy dalej budować szybko, gonić za wzrostem, pisać kod, który „po prostu działa”. Albo możemy zwolnić, zadawać trudniejsze pytania i pisać kod, który nie tylko działa – ale szanuje, chroni i wspiera tych, którzy z niego korzystają.

Zwłaszcza najmłodszych.

Nie zawsze będziemy mieć rację. Ale jeśli zaczniemy traktować odpowiedzialność jak funkcję – a nie dodatek – może uda się zbudować cyfrowy świat, w którym dzieci nie tylko przetrwają, ale będą mogły się rozwijać.

A to dziedzictwo, które naprawdę warto zostawić.

Udostępnij:
Michał Tajchert
Michał Tajchert

Urodzony w Polsce, Michal ma ponad 18 lat doświadczenia jako inżynier oprogramowania. Specjalizując się w cyberbezpieczeństwie, Michal stał się ekspertem w tworzeniu systemów internetowych spełniających standardy bezpieczeństwa na poziomie bankowym. Budował platformy dla firm z sektora usług finansowych, sieci szpitali oraz przedsiębiorstw zajmujących się prywatnymi odrzutowcami.

Articles: 38

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *